Dwa dni (15-17 czerwca 2018 r.) na krańcach Lublina w domu rekolekcyjnym sióstr franciszkanek misjonarek Maryi upłynęły niezwykle szybko. Dzieciom na radosnej wspólnej zabawie pod opieką 5 wspaniałych cioć-wolontariuszek, zaś rodzicom na refleksji nad naszą komunikacją małżeńską, sposobami radzenia sobie z emocjami, umiejętnością dzielenia się nimi z innymi i w końcu nad tą niezwykle trudną i zagadkową asertywnością, w której mieści się tyle różnych umiejętności, począwszy od świadomości własnych potrzeb i możliwości, a skończywszy na umiejętności wyrażania i przyjmowania krytyki.

Warsztaty prowadzone były przez p. prof. dr hab. Julię Gorbaniuk i ks. dr hab. Jacka Golenia z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Wzięło w nich udział 12 par wraz z dziećmi. Towarzyszyły nam s. dyrektor Maksymiliana Dojcz i s. Klara Pancewicz. Poniżej świadectwo z tego spotkania:

Celem warsztatów było przede wszystkim poznanie asertywnego sposobu wyrażania własnego zdania, próśb, pogłębienia swoich umiejętności radzenia sobie z krytyką, złością.
Wszyscy zostaliśmy podzieleni na dwie grupy, w których każdy miał wolność wyrażania swoich myśli, uczuć, pojawiały się symulowane scenki, np. małżeńskiej sprzeczki oraz burza mózgów…
Wszystko wyglądało pięknie, tylko mnie „coś” nie pasowało. Rozmowy o komunikacji, porozumiewaniu, bliskości, a ja się w sobie dusiłam, nie słyszałam nic z tego, co jest mi potrzebne. Czekałam długo na te warsztaty, a tu nie było nic konkretnego, szczególnego. Pojawiła się złość (na siebie), smutek, rozczarowanie, okazywanie negatywnej postawy, co wzbudziło we mnie poczucie winy. Pragnęłam uciec, schować się, nie wracać kolejnego dnia. W sobotnie popołudnie otrzymaliśmy do wypełnienia ankietę, która wywołała we mnie pozytywne refleksje i doprowadziła do cennej rozmowy z mężem i Bogiem…

W niedzielny poranek nadal nie byłam pewna, czy chcę uczestniczyć w dalszej części warsztatów. Poszłam za mężem, bo widziałam, że to jest dla niego ważne.
Podsumowujące spotkanie na temat asertywności było NIESAMOWITE, pojawiło się we mnie tyle myśli, emocji, nawet ciało współodczuwało. Dla mnie było to ewidentne działanie Bożej łaski, odpowiedź na moje potrzeby i oczekiwania, dar w postaci pozytywnego myślenia i otwartości.
Zostały poruszone bardzo drażliwe i bolesne dla mnie tematy, z którymi dotąd nie potrafiłam sobie emocjonalnie poradzić. Zrozumiałam, że bez pomocy Boga nie dam rady nawet w asertywności… dzięki JEGO „po-Mocy” opanowałam emocje (w miarę) i nie zraniłam siebie.

Chwała Panu
• za warsztaty,
• za przeszkody, które również uczą,
• za prowadzących, kochane Siostry, wspaniałe wolontariuszki,
• za tych, którzy rozumieją bez słów
• i za wspaniały czas z mężem.

Beata Głażewska

keyboard_arrow_up